
Początek wakacji – pierwsze imprezy kuglarskie. W lipcu odbyły się dwie imprezy na których udało mi się pojawić – kuglarska w Kryspinowie oraz historyczna pod Grunwaldem. Obie mocno wyczerpujące (co zagwarantowała nam pogoda, brak czasu i złośliwość rzeczy niezależnych od naszej woli), co nie przeszkodziło w dobrej zabawie i integracji braci kuglarskiej. Relacja miała pojawić się wcześniej, ale przez brak współpracy ludzi i maszyn uległa opóźnieniu.

Pierwszą imprezą był Letni Festiwal Kuglarski w Kryspinowie, który odbył się w dniach od 4 do 6 lipca w małej miejscowości pod Krakowem. Został zorganizowany przez sklep kuglarski Żonglerka.pl przy okazji zlotu garbo-maniaków – Garbojamy. Niestety nie było to najlepsze rozwiązanie, gdyż garbusy były wszędzie – dookoła nas, co odbijało się w zachowaniu Ketlinga, który już puszczał wiązanki na widoki krzywego samochodu. Z tego też powodu nie było zbyt dużo miejsca do ćwiczeń lub spotkania się jakiejś konkretniejszej grupy, ale zawsze zostawała plaża niedostępna dla zmotoryzowanych (z wyjątkiem tej amfibii 😛 ). Pogoda nas mocno przećwiczyła – przez dwa z trzech dni padało. Na szczęście imprezą zajmowała się niezastąpiona Grace, dzięki czemu ludzie sprostali trudnym warunkom.

Największym powodzeniem cieszyły się kalambury rozegrane po zawodach w kreatywnym wykorzystywaniu naszych zabawek – kijów, pojek, piłeczek, diabolo czy puszek sponsora – Żywca.
Jakoś dziwnym trafem wieczorem zawsze trafiała się przerwa w oberwaniu chmury, co pozwoliło na dwukrotne zorganizowanie szybkiego fireshow – ku uciesze Garbomanom.

Ja sam byłem zadowolony z wyjazdu na ten event ponieważ miałem okazję poznać SoloBagdura (na którego wszyscy wołają Jerzy z uwagi na skomplikowanie jego nicka 😛 ). Poznałem kilka nowych contact tricków i przekonałem się do obowiązkowej nauki kontaktów blokowych z rękami w kieszeni, co dokładnie widać w tym filmiku:
A tutaj produkcja Garbusiarzy z całości imprezy:
Ostatecznie ludzie wyjeżdżający z imprezy w niedzielne popołudnie wracali z pozytywnymi opiniami.